Myszołów to jeden z najbardziej pospolitych ptaków drapieżnych które możemy obserwować w okolicy swojego zamieszkania. Latem częściej można zobaczyć go krążącego wysoko nad łąkami. Zimą można zaobserwować jak siedzi nieruchomo na przydrożnym słupie wypatrując swojej ofiary. Łatwy do rozpoznania jest też jego charakterystyczny głos przypominający miauczenie kota.
Wydawać by się mogło, że wykonanie dobrej fotografii myszołowa nie jest wielkim problemem. W praktyce jest jednak inaczej. Podejście ptaka na dobrą fotograficzną odległość jest praktycznie niemożliwe. Myszołów zawsze pierwszy dostrzeże zbliżającego się fotografa i odleci na bezpieczną dla niego odległość. Zbliżenie się do siedzącego przy drodze myszołowa samochodem jest bardziej możliwe, ale wystarczy tylko zwolnić lub się zatrzymać i już jest po ptaku.
Można zatem zapytać skąd tyle pięknych zdjęć myszołowów w galeriach fotograficznych ptaków. Otóż okazuje się, że zdecydowana większość fotografii została wykonana podczas tzw. zasiadek w specjalnie przygotowanych w tym celu czatowniach. Większość zdjęć wykonana została w okresie od późnej jesieni do wczesnej wiosny, kiedy to ptaki drapieżne można zwabić w pobliże czatowni wykładając pożywienie. W ten sposób można fotografować nie tylko myszołowy, ale również bieliki, kruki, jastrzębie, sójki, sroki. Zdarza się, że takie miejsca odwiedzają orły. W pobliżu czatowni mogą pojawić się również sarny, lisy, dziki i inne dzikie zwierzęta.
Przekonany, że nie ma lepszego sposobu na sfotografowanie myszołowa i innych ptaków drapieżnych postanowiłem zbudować czatownię.
Zanim zabrałem się do roboty musiałem wybrać miejsce w terenie, gdzie mogłem liczyć na ptaki i mieć pewność, że moja buda nikomu nie będzie przeszkadzać. Należało uwzględnić również położenie względem słońca i odległość od siedzib ludzkich. Czym miejsce bardziej dzikie i odludne tym lepiej. Do działania przystąpiłem na początku października ubiegłego roku. Dzięki pomocy kolegi, znawcy okolicznych terenów udało się zlokalizować takie miejsce w odległości około 25 km od miejsca mojego zamieszkania.
Czatownię zbudowałem w domowym warsztacie wykorzystując ramy okienne zdemontowane przy wymianie okien w moim domu. W miejsce szyb wstawiłem sklejkę, a ramy połączyłem w zgrabną budkę przy pomocy metalowych kątowników. Całość postawiłem na solidnej ramie wykonanej z drewnianych kantówek a dach przykryłem starą wykładziną podłogowa wykonaną z PCW. Powstała całkiem solidna czatownia o szerokości 80 cm, długości 130 cm i wysokości 150 cm. W przedniej ściance wyciąłem otwór o wymiarach 30cm x 40 cm, który zasłoniłem grubym materiałem z przecięciem na wysunięcie obiektywu. Powyżej wykonałem dwie szczeliny obserwacyjne, które zasłoniłem szybkami. Tylną ściankę zawiesiłem na zawiasach i w ten uzyskałem drzwi wejściowe do budy. Kiedy wszystko było gotowe, spasowane i zmontowane na miejscu w domu nadszedł czas transportu w teren. Aby przewieźć całość na wcześniej przygotowane miejsce budkę rozmontowałem na elementy składowe i zapakowałem do samochodu. Już w terenie, przy pomocy syna, w ciągu jednej godziny zmontowaliśmy powtórnie konstrukcję na przygotowanym miejscu. Pozostało jeszcze czatownię zamaskować przy pomocy gałęzi i trawy i całość była gotowa do użytkowania.
Po dwóch tygodniach od postawienia i zamaskowania czatowni pojechałem na pierwszą zasiadkę. Wcześniej wyłożyłem jako przynętę parę kilo drobiowych korpusów, a kolega przywiózł porcje rybich odpadków i wokół rozsypał ziarna kukurydzy. Mięso przykryliśmy metalową siatką aby w ten sposób zabezpieczyć przed rozkradaniem przez lisy lub wałęsające się psy.
Pierwszą zasiadkę rozpocząłem w pierwszą sobotę grudnia, wczesnym rankiem, jeszcze przed wschodem słońca, kiedy zaczynało świtać. Po rozlokowaniu się w budzie i rozstawieniu sprzętu rozpoczęło się oczekiwanie na amatorów leśnej stołówki. Zachmurzone niebo i dość silny wiatr nie zapowiadały dobrych warunków fotografowania. Brak śniegu i plusowa temperatura również nie motywowały ptaków do korzystania z wyłożonej karmy. Z pewnością w okolicy nie brakowało naturalnego pokarmu i nie należało się spodziewać wielkiego ruchu przy nęcisku. Nie po to jednak włożyłem sporu trudu w znalezienie odpowiedniego miejsca i budowę czatowni aby na początku pierwszej zasiadki rezygnować.
Zaczęło się rozwidniać i przez szczeliny obserwacyjne czatowni mogłem już dostrzec przedpole mojego działania. Było jednak puste i przez blisko dwie godziny oczekiwania nic się nie działo. Słyszałem od czasu do czasu krakanie kruków i skrzekliwe głosy sójek przelatujących w pobliżu czatowni oraz charakterystyczne zawołanie kjuuuu myszołowa, ale nic nie chciało wylądować w pobliżu przynęty. Około godziny 9.00, kiedy zrobiło się dość jasno, na przedpolu pojawiły się sójki i zaczęły poszukiwać w trawie ziaren kukurydzy. Było ich spore stadko, kilkanaście sztuk. Były jednak bardzo czujne i płochliwe. Co chwila zrywały się aby z krzykiem opuścić teren, ale po chwili wracały i dalej żerowały.
W tym czasie starałem się wyłuskać je z trawy i pstryknąć zdjęcie. W ten sposób wykonałem pierwsze zdjęcia z mojej czatowni. Około południa, kiedy zaczynałem myśleć o kończeniu zasiadki, pojawił się mój długo oczekiwany bohater, myszołów zwyczajny. Wylądował w pewnej odległości od nęciska i zaczął rozglądać się dookoła. Widocznie uznał, że teren jest bezpieczny, bo kołysząc się z nogi na nogę zbliżył się do jadła i rozpoczął żerowanie. Odczekałem trochę aż myszołów rozsmakuje się w wyłożonym mięsie i rozpocząłem fotografowanie. W ten sposób powstały moje pierwsze fotografie myszołowa wykonane z odległości około 20 metrów. Ze zdjęć nie byłem jednak zbytnio zadowolony ponieważ widoczna jest siatka przykrywająca przynętę, co psuje estetyczny odbiór zdjęcia. Doświadczenie z pierwszej zasiadki w budzie pozwoliło jednak wprowadzić pewne modyfikacje w terenie. Usunąłem pojedyńcze trawy wchodzące mi w kadr oraz położyłem gałąź aby dać szanse ptakom siadania na podwyższeniu.
Pierwsza zasiadka nie przyniosła rewelacyjnych ujęć ale była cennym doświadczeniem i pozwoliła na wprowadzenie pewnych ulepszeń w pobliżu nęciska. Pozwoliła także mieć nadzieję, że kolejne sesje fotograficzne będą bardziej udane.
Wciąż jednak brakuje prawdziwej zimy i warunków, które bardziej zmobilizują ptaki do korzystania z darmowej stołówki w terenie, a fotografowi dadzą szanse wykonania dobrych zdjęć myszołowów, kruków i bielików a może i czworonożnych gości.